AnnaLem |
Wysłany: Wto 20:55, 05 Cze 2012 Temat postu: |
|
A ja przedstawiam taka propozycję Romea i Julii:
„Romeo i Julia”
całkiem inna historia
opowiedziana pół żartem pół serio
"Romeo i Julia" W. Szekspira jest dramatem chętnie wystawianym przez profesjonalne teatry oraz szkolne teatry amatorskie na konkursach, przeglądach czy po prostu w szkołach dla uczniów.
Chcąc zaskoczyć i zainteresować widza reżyserzy często prześcigają się w pomysłach, a to przenosząc akcję do czasów współczesnych czy też dokonując parafrazy testu.
Ja wybrałam obydwa z wymienionych sposobów adaptacji, przedstawiając trochę inny punkt widzenia na klasyczną tragedię kochanków.
Która dziewczyna nie chciałaby zagrać w filmie roli Julii? Który chłopak nie chciałby choć przez chwilę poudawać Romea? Aby wyjść naprzeciw tym cichym marzeniom postanowiłam dokonać „cudownego rozmnożenia” roli Julii i Romea, aranżując sytuację castingu do filmu „Romeo i Julia”. Funkcję konferansjera przejął w tym widowisku reżyser Andrzej Bajda. Scenografię stanowi podwyższenie-„balkon. Pozostałe elementy scenografii pojawiają się na scenie w trakcie spektaklu (wnoszenie i wynoszenie rekwizytów i części scenografii na planie „filmu” jest czymś naturalnym, a jednocześnie ożywia akcję ).
Ważnymi elementami przedstawienia są śpiew i taniec. Trudność może sprawić znalezienie śpiewającego Romea. Playback jest jednak ostatecznością, nawet trochę fałszujący Romeo będzie lepiej bawił publiczność niż figurant z wymuskanym przebojem w tle.
Podziękowanie:
Dziękujemy p. Wiliamowi Szekspirowi za inspirację i owocną współpracę.
BOHATEROWIE:
Reżyser Andrzej Bajda-lekko zakręcony, szalony reżyser-artysta. Ma milion pomysłów na minutę, jednak do końca sam nie wie jak ma je zrealizować w swoim przedstawieniu/filmie. Towarzyszy mu oddana asystentka Alina.
Asystentka Alina-towarzyszy swojemu mentorowi na każdym kroku. Pilnie notuje jego wszystkie uwagi, wiecznie ma przy sobie ołówek i notatnik. Jest ona spokojna i poukładana w przeciwieństwie do reżysera.
Garderobiana-wesoła pani ubierająca aktorów do przedstawienia. Zna wszystkie plotki, zawsze wie co, gdzie i jak. Jest to kobieta pełna energii, ciepła i wigoru; przepięknie śpiewa.
Anna-wyniosła, pewna siebie i zarozumiała aktorka. Uważa się za wielka gwiazdę, gdyż grała na deskach największych teatrów świata. Pochodzi z rodziny aktorskiej. Jest niesympatyczna, nade wszystko chce zagrać Julię-uważa że to jej się należy.
Małgosia-młoda, początkująca aktorka. O castingu usłyszała niedawno i chciała spróbować swoich sił w roli Julii. Jest miła, sympatyczna, pogodna. Lubi ją cała obsługa w teatrze.
Antek-jest chłopakiem, mimo to chce zagrać rolę Julii Kapulet; na siłę wciska się w sukienkę.
Aktorka1/Aktorka 2-ubiega się o rolę Julii
Marcel-młody, piękny, zdolny, idealny do roli Romea, nie umie śpiewać ale ma talent aktorski.
Aktor1/Aktor2-ubiega się o rolę Romea.
Gwiazda Miłości-aktorka wcielająca się w przedstawieniu w gwiazdę spełniająca marzenia, jest leniwa i znudzona
Pan Henio-osoba z obsługi w teatrze; rozwiesza informacje o castingu, ustawia dekoracje, odpowiada za wygląd Sali.
Tybalt
Merkucjo
Makijażystka, Fryzjerka, Krawcowa
/Na scenie panuje półmrok. Wchodzi asystentka reżysera, a po niej pan Henryk z mopem i wiadrem; asystentka przerywa rozmowę telefoniczną i rozpoczyna rozmowę z panem Henrykiem./
ASYSTENTKA: Tak! Tak! Wszystko jest już ustalone… aktorzy są, rekwizyty są, stroje? Yyy… stroje będą… Tak, tak wszyscy już wiedzą o… Przepraszam na chwilkę. Słucham panie Henryku?
P. HENRYK: Pani Alinko, o której to wszystko się zaczyna? Bo ja podłogę musze zmyć i wypastować, dekoracje ustawić i lampy.
ASYSTENTKA: Za chwile zaczynamy, proszę się już tutaj nie kręcić… (przykłada telefon do ucha i wraca do rozmowy) Czy listy już zostały podpisane, numerki trzeba rozdać..
P. HENRYK: Jakie znowu podpisy, jakie numerki…? Mówiłem już, że ja tu tylko sprzątnąć chciałem..
(Asystentka wypycha p. Henryka w stronę kulisy i sama wychodzi w przeciwną stronę, gaśnie światło)
SCENA I
/Na scenie pojawia się zdenerwowany Reżyser./
REŻYSER: Pani Alinko! Pani Alinko! (wchodzi asystentka) No gdzie się pani podziewała? Za chwilę zacznie się casting. A zgłosiło się wiele kandydatek do roli Julii… i sporo chętnych do odegrania roli Romea. Czeka nas naprawdę ciężka praca, wręcz mordercza. Nie traćmy już czasu na te pogaduszki i zacznijmy nareszcie…
ASYSTENTKA: Oczywiście Panie reżyserze, jak pan sobie życzy…
/Siadają przy stoliku z boku sceny, pojawia się pierwsza kandydatka; asystentka pilnie notuje jej numer, imię itp./
REŻYSER: Co my tu mamy? (patrzy w notes asystentki) Pani Alinko proszę zapowiedzieć pierwszą kandydatkę.
ASYSTENTKA: Tak, tak, już chwileczkę (przekłada nerwowo karty ze zgłoszeniami). Zapraszamy panią tutaj do nas… proszę nam powie…
REŻYSER: Jak się pani nazywa? (nie daje dojść do słowa kandydatce) Proszę odegrać nam może, może… fragment ze sceny III aktu pierwszego . Niech pani zacznie od słów eee… „Romeo czemu ty jesteś Romeo…”
/Zdenerwowana aktorka zaczyna w przerysowany sposób odgrywać wyznaczona rolę./
AKTORKA 2: „Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo!
Wyrzecz się swego rody, rzuć tę nazwę!
Lub jeśli tego nie możesz uczynić,
To przysiąż wiernym być mojej miłości…”
REŻYSER: Stop, stop, stop… Niee (łapie się za głowę, lamentującym głosem zaczyna mówić) nie, nie. Co to jest? To nie tak, to wszystko nie tak. Niech się pani… no nie wiem jakoś w to bardziej wczuje, niech mnie pani do siebie jakoś przekona… (pod nosem mówi) Co będzie raczej niemożliwe… Proszę jeszcze raz…
AKTORKA 2: /zaczyna mówić z jeszcze większym patosem/
„Lub jeśli tego nie możesz uczynić,
To przysiąż wiernym być mojej miłości,
A ja przestane być z krwi Kapuletów.
Jestżeś Romeo, mów? Jestżeś Monteki?”
ASYSTENTKA: To my pani na razie dziękujemy. Tylko niech pani do nas nie dzwoni, to my zadzwonimy.
REŻYSER: Nie… nie zadzwonimy
ASYSTENTKA: Panie reżyserze, no tak chyba nie wypada…
RE ŻYSER: Co nie wypada… jak nie wypada, jak wypada. Pani yyy..
AKTORKA 2: Malwino
RE ŻYSER: Pani Malwinko, no pani się… hmmm, pani się po prostu nie nadaje.
ASYSTENTKA: Pan reżyser miał na myśli, że ta rola po prostu... to tak nie dla pani. Niech pani spróbuje może w czymś innym, może później…
REŻYSER: Może w ogóle?
AKTORKA 2: Ale to nic nie szkodzi, ja też mogę zagrać Romea… no to nawet teraz mogę zagrać, a w ogóle to ja mogę zagrać i Romea i Julię, no to ja pokażę.
/Aktorka wciela się na raz w dwie role: Romea i Julii/
-„Co za blask strzelił tam z okna!
Ono jest wschodem, a Julia jest słońcem!
Patrz, jak na dłoni smutne wspierała liczko!
O! Gdybym mógł być tylko rękawiczką,
Co tę dłoń kryje!”
- „Ach!”
- „Cicho! Cos mówi.”
/Reżyser podnosi się z miejsca, idzie w stronę aktorki bijąc brawa./
REŻYSER: Brawo! Naprawdę cudownie, ale proszę już iść… Zapraszam kolejną kandydatkę. (siada na swoje miejsce) mam nadzieję, że choć trochę poprawi mi pani humor.
ASYSTENTKA: Proszę, proszę… śmiało niech pani wchodzi i się nam zaprezentuje, panie reżyserze od czego pani ma zacząć?
REŻYSER: A niech już pani zaczyna od czego pani chce…
AKTTORKA 1: To świetnie się składa, to ja może zaśpiewam.
ASYSTENTKA: Bardzo dobrze, w takim razie ja proponuję partię ze sceny V aktu II. Panie reżyserze, wreszcie mamy scenę z gwiazdą!
/Na scenie pojawia się postać przebrana za gwiazdę, z przodu i z tyłu ma napis „Gwiazda Miłości”, niesie ze sobą drabinę, ustawia ją po lewej stronie sceny, wchodzi na szczyt, wyciąga lornetkę lub lunetę i rozgląda się dookoła/
AKTORKA 1: /Śpiewa z patosem, lekko fałszując (Gwiazda naszej miłości)/
„O Gwiazdo Miłości nie zagiń we mgle,
O Gwiazdo Miłości, czy poznajesz mnie?”
GWIAZDA MIŁOŚCI: /znudzona/ Nie!
AKTORKA 1: /Śpiewa z jeszcze większym patosem, jeszcze bardziej fałszując/
„O Gwiazdo Miłości nie zagiń we mgle,
O Gwiazdo Miłości, czy poznajesz mnie?”
GWIAZDA MIŁOŚCI: /stanowczo/ Jak mówię, że nie, to nie!
/Gwiazda schodzi z drabiny i idzie w kulisę/
AKTORKA 1: I jak?
REŻYSER: /uśmiecha się i kiwa głową/ Następna proszę!
/Aktorka wzrusza ramionami i odchodzi, na scenie pojawia się mężczyzna ubrany w suknie balową, reżyser zapisuje uwagi w notatniku nie zwracając uwagi na młodzieńca/
REŻYSER: Pani się nazywa..?
ANTEK: Antoni.
ASYSTENTKA: Antoni… /zapisuje imię w notatniku/ Antoni?? Przepraszamy pana, ale casting do roli Romea zakończył się wczoraj, więc sam pan widzi…
ANTEK: Ale ja chcę zagrać Julię. Ja mam już nawet strój.
REŻYSER: Nie… to są chyba jakieś żarty, w dodatku mało śmieszne. Pani Alino co tu się dzieje?
ASYSTENTKA: No właśnie sama nie wiem.
REŻYSER: Ja już tego dłużej nie wytrzymam /płacze/. Pani Alinko proszę mi przynieść kawę do mojej garderoby, podwójną najlepiej. /wychodzi/
ANTEK: A czy ja mogę jednak coś…?
ASYSTENTKA: Lepiej nie. /zabiera swoje rzeczy i biegnie za reżyserem/
SCENA II
/Scena w garderobie. Do występu przygotowują się kolejni aktorzy m.in. Anna i Małgosia. Przez garderobę przechodzi wiele osób z obsługi m.in. garderobiana. W tle słychać delikatne pokrzykiwania ./
ANNA: Przepraszam. Przepraszam, ale czy mogli by państwo choć na chwile się uciszyć. Niektórzy ludzie próbują tu rozgrzać głos.
/rozgrzewa i ćwiczy głos; zagłusza ją garderobiana która nuci pod nosem piosenkę/
ANNA: Czy do pani również nie dociera że ja potrzebuje spokoju, tu się nie da normalnie pracować!
MAŁGOSIA: Proszę się nią nie przejmować, ma pewnie stresa przed występem.
ANNA: Dziecko czy ty, przepraszam mówiłaś o mnie? Ja i stres?! Kochanie, ja urodziłam się, że tak powiem, na scenie więc nie znam takiego uczucia jak stres.
GARDEROBIANA: /przebiera w sukienkach na grzędzie/ Tak? A to ciekawe. No nigdy bym nie pomyślała. Pani i scena…hmm jak dla mnie to abstrakcja. /dalej nuci piosenkę/
MAŁGOSIA: A właśnie, a pani też do roli Julii tak? Bo ja to w zasadzie pierwszy raz tak…
ANNA: Tak, tak. Co prawda grałam już tę rolę w Londynie, Paryżu..
GARDEROBIANA: Na Brodway’u też?
ANNA: Na Brodway’u akurat nie. No ale co mi szkodzi zagrać jeszcze raz? Jak się ma taki talent jak ja, to trzeba to wykorzystać, prawda? A z resztą, mam przecież doświadczenie którego nie mają nowicjusze, więc..
MAŁGOSIA: Nie wątpię, ale nie wydaje mi się żeby ktoś nowy nie mógł zagrać roli Julii.
ANNA: Widzisz złociutka, z tym akurat trzeba się urodzić. No przeciez nie każdy może być Julią. No popatrz na przykład no na nią /wskazuje na garderobianą/. No tak raczej nie wygląda Julia z Werony.
MAŁGOSIA: Pani jest strasznie pewna siebie…
ANNA: Kochana, w tym zawodzie jest to konieczne, inaczej będziesz grała role milczące… Na główna rolę w takim przedstawieniu może pozwolić sobie tylko prawdziwa gwiazda…
/przez scenę przechodzi Gwiazda Miłości, wzrok wszystkich kieruje się na nią/
GWIAZDA: Ja chyba pomyliłam garderoby… /ucieka za scenę/
MAŁGOSIA: To na prawdę interesujące… prawdziwa gwiazda powiada pani…
ANNA; Tak tez pani powie każdy reżyser. Life is brutal moja droga.
GARDEROBIANA: Przepraszam najmocniej panią, pani Anno, ale muszę przerwać tę jakże interesująca rozmowę, bo właśnie za kilka minut kończy się przerwa, a panie trzeba uczesać, umalować… Na co pani jeszcze czeka, ruchy, ruchy
/Na scenie pojawia się makijażystka, fryzjerka i krawcowa. Aktorki są malowane i czesane/
KRAWCOWA: Pani Halinko a co będzie ze strojami, do „Romea i Julii” chyba nic nie mamy..
GARDEROBINA: /przegląda sukienki na wieszaku/ No nie mamy, nie mamy… więc musi pani cos uszyć…
/Krawcowa podchodzi do Małgorzaty i mierzy ją/
ANNA; Proszę pani! Proszę pani! Może pani tę miarę zdjąć ze mnie, przecież i tak wiadomo kto otrzyma tę rolę. /oddaje swe nakrycie garderobianej/ Mam idealne proporcje, więc nie będzie problemu… /krawcowa mierzy na niej długość sukienki/ Nie nie.. wolałabym żeby ta sukienka była dłuższa.. jeszcze… a tak, tak. Tylko bez bufek bo poszerzą mi ramiona…
MAŁGOSIA: A jeszcze przed chwilą mówiła pani, że ma idealne proporcje /śmieje się pod nosem/
ANNA: Bo mam, pani również odradziłabym bufki, taka dobra rada.
/Zza sceny słychać głos: ZA CHWILĘ ZACZYNAMY! ZAPRASZAM NA MIEJSCA! Wszyscy opuszczają scenę, garderobiana zabiera stroje i odchodzi w kulisę nucąc piosenkę, gasną światła/
SCENA III
/Na scenie przy stoliku siedzi reżyser i asystentka. Reżyser popija kawę i nerwowo stuka palcami, na scenie pojawia się Anna i aktor grający Romea/
ASYSTENTKA: Panie reżyserze, to jest pani Anna. Jest ona zawodową aktorką, więc…
ANNA: Zapewniam pana, że niczego pan nie pożałuje. Mogę już zacząć?
REZYSER: Ależ proszę bardzo! Scena należy do pani.
ANNA: „Chcesz już iść? Jeszcze ranek nie taki bliski,
Słowik to a nie skowronek się zrywa
I śpiewem przeszył trwożne ucho twoje.”
AKTOR 1: „Skowronek to ów czujny herold ranku,
Nie słowik;
Pochodnie nocy już się wypaliły
I dzień się wspina raźnie na gór szczyty.
Chcąc zdążyć, iść muszę luz zostając-umrzeć”
ANNA: „Owo światełko nie jest światełkiem;
Zostań więc, nie masz potrzeby się spieszyć.”
AKTOR 1: „ Niech mię schwytają, na śmierć zaprowadzą,
Rad temu będę, bo Julia chce tego.
O śmierci, przybywaj!
Chętnie cie przyjmę, bo Julia chce tego.
Cóż, luba? Prawda, że jeszcze nie dnieje?”
ANNA: „O, dnieje, dnieje! Idź, spiesz się, uciekaj!
Głos to skowronka brzmi tak przeraźliwie
I niestrojnymi, ostrymi dźwiękami
Razi me ucho,
Bo ten głos, w smutnej rozstania potrzebie,
Dzień przywołując, odwołuje ciebie.
Idź już, idź: ciemność coraz to się zmniejsza.”
AKTOR 1: „A dola nasza coraz to ciemniejsza!
Bądź zdrowa! Jeszcze jeden uścisk krótki.”
/wychodzi/
ANNA: /śpiewa z patosem (Samba przed rozstaniem)/
„ Nie, nie możesz teraz odejść,
Jestem rozpalonym lodem,
Płonę,
Płonę, płonę, płonę…”
/kłania się/
REŻYSER: Bawo! Brawo! Niesamowite, to jest na prawdę niesamowite, pani Alinko co pani o tym sądzi? /chwyta asystentkę za rękę, w miejscu gdzie się mierzy puls, asystentka oburza się./
ASYSTETKA: Panie reżyserze, ja rozumiem, że nasza współpraca jest dosyć bliska, ale bez przesady /wskazuje na rękę/ Co pan robi?
REŻYSER: Pani Alinko, a pani cały czas o jednym! Ja myślę cały czas o tym co tu przed chwilą się wydarzyło… to jest… ach to jest niesamowite.
ASYSTENTKA: Z tym się akurat zgodzę , panie reżyserze.
ANNA: Czyli rozumiem że dostałam tę rolę.
ASYSTENTKA: No proszę jeszcze poczekać, dobrze?
ANNA: Acha… /odchodzi i siada z boku sceny/
ASYSTENTKA: Zapraszam kolejną parę, Pani Małgorzata i w roli Romea pan Marcel jak się nie mylę.
REŻYSER: Zapraszam, śmiało, śmiało… proszę się nie bać my nie gryziemy… spokojnie /uśmiecha się w stronę Małgosi/.
/Małgosia staje na podwyższeniu, Romeo staje niżej, niby pod balkonem/
MAŁGOSIA: „Jeszcze słów parę, a potem dobranoc,
Drogi Romeo!
Jeśli twoim zamiarem małżeństwo,
To mnie uwiadom jutro przez osobę,
Którą do ciebie przyślę, a wtedy ja
Całą ma przyszłość u nóg twoich złożę.”
Marcel: „Luba! /zaczyna nieudolnie śpiewać/
Jak dwie świece co równo w lichtarzu palą się
wśród nocy
I jak światła co drogę wskazują zgubionym
i koją ich strach
Tak twój wzrok
co jaśniejszy od lamp
przemienił cały świat
i jest przemieniony
Na zawsze już
nawet w nocy, we śnie nie trać z oczu
Romea.”
REŻYSER: Chwileczkę… Nie denerwujcie się, jest dobrze, tylko ty chłopcze, talent masz wygląd też, ale proszę cię nie śpiewaj.
/Marcel patrzy zdziwionym wzrokiem najpierw na Małgosię, potem na asystentkę./
ASYSTENTKA: Niech pan resztę tekstu po prostu powie.. no co zrobić
MAŁGOSIA: „Romeo! I na mnie patrz
by źrenic twych prawdziwy blask otulał mnie
i tym mnie chronił
Niech światła krąg
wyznacza drogę, którą będziesz szedł
aż tak bezbronny.”
MARCEL: „W tę ciemną noc
już księżyc zgasł, a twoja twarz jest taka jasna
Gdy oczy swe odwrócisz gwiazdy zgasną
Bo ty i ja...
Choć tyle wyznać chcę, to brak mi słów
są nic nie warte”
RAZEM: „Kocham cię”
MARCEL: „Te słowa znaczą mniej niż wszystko to
co czuję sercem
W tę piękną noc
to z twoich oczu pada na mnie jasny promień
I wszystko to co było skryte
wiesz już o mnie”
MAŁGOSIA: „Dobranoc, luby! Jeszcze raz dobranoc!
Smutek rozstania tak bardzo jest miły,
Że by dopiero wciąż usta mówiły.”
REŻYSER: Teraz to było coś… jestem pod wrażeniem, takich ludzi właśnie szukam. Pani Alinko co pani o tym sądzi?
ASYSTENTKA: /mówi wzruszona/ Panie reżyserze, to było takie… ekscytujące, to na prawdę wspaniale, że podjął się pan takiego zadania…
REŻYSER: Pani Alinko, proszę się tak nie wzruszać. /mówi pod nosem/ Kobiety.. W tym zawodzie pani Alinko potrzebna jest przede wszystkim dojrzałość emocjonalna. Proszę się już uspokoić.
ASYSTENTKA: Tak, dobrze… /ociera łzy chusteczką/ ale to było takie poruszające, i ja po prostu… ja się wzruszyłam.
REŻYSER: Rozumiem panią faktycznie wzruszający moment… w takim razie zróbmy sobie przerwę.
/Asystentka, reżyser i wszyscy aktorzy opuszczają scenę, gasną światła /
SCENA IV
/Scena ma miejsce w garderobie, w której znajduje się tylko pani garderobiana, przekłada ona suknie dla Julii i śpiewa piosenkę/
GARDEROBIANA: „To Twój sen, to nie jawa lecz sen - co tylko błądzeniem jest
We mgle. Twoim życiem kieruje przypadek, bezwolny sam nie wiesz gdzie...
Bo śnisz.
Dzień za dniem. Za mną idzie jak cień przeznaczenie co drogę zna
A sen - to jedyne wytchnienie od losu mojego co piekłem jest
Na jawie snem.
I w noc i w dzień nikt nie czuwa jakby sen wiecznie trwał
Czy ktoś z nas wie kim tu jest i gdzie powołany zostanie
To Twój los - on życiem włada nie zmienisz nigdy go
Będzie tak jak chce”
/Do garderoby po cichu wchodzą aktorzy/
MAŁGOSIA: /bije brawa/ Cudownie pani śpiewa, gdzie się pani tego nauczyła?
GARDEROBIANA: Ja tam tylko tak sobie nuciłam, do śpiewania to mi jeszcze daleko.
MAŁGOSIA: Proszę mi wierzyć, pani śpiewa fantastycznie. Dlaczego pani nie pójdzie na te przesłuchania, dostała by pani te rolę
GARDEROBIANA: Nie, to nie dla mnie. Do tego zawodu potrzebni są tacy jak ta cała Anna, ja bym nie miała szans.
MAŁGOSIA: Oj myli się pani…
/Do garderoby wchodzi Anna wraz ze swoja obsługą/
ANNA: Przepraszam panią, pani Halino, czy jak tam się pani nazywa… czy mogła by mi pani łaskawie podać moje suknie. Za chwilkę będzie kolejne przesłuchanie i musze się jak najlepiej zaprezentować.
GARDEROBIANA: A proszę bardzo, niech pani sobie sama wybierze taka sukienkę jaka będzie pani odpowiadała. Ja wole nie mieć z tym nic wspólnego.
ANNA: Może to i lepiej. /przebiera w sukniach/ Przepraszam, ale gdzie jest suknia o której mówiłam krawcowej. W czym ja mam teraz wystąpić, jak ja niby mam wyjść na scenę?
MAŁGOSIA: Niech pani założy na siebie cokolwiek, czy jest to aż ważne w tej chwili?
ANNA: Niech pani sobie wyobrazi, że tak, dla mnie to jest bardzo ważne… /zza sceny słychać głos: PRZERWA KOŃCZY SIĘ ZA 3 MINUTY, Anna wpada w rozpacz/
GARDEROBIANA: Niech już pani nie płacze… proszę założyć tę… powinna się pani spodobać.
/Anna schodzi ze sceny/
GARDEROBIANA: A nie mówiłam, że tacy jak ona maja ciężko… biedna kobieta, ta rola jest chyba jej jedynym celem życiowym. Słyszała pani o tym że kiedyś też taka tu była. Oj życia to ona nie miała. Cały czas z zadartym nosem chodziła a potem to ją wyrzucili, bo tylko przeszkadzała innym. Ciągle tylko rozkazywała: przynieś, podaj, załóż…
MAŁGOSIA: No chyba właśnie tak samo jest z panią Anną Perfekcyjną I …
/Bierze suknię i schodzi za kulisy, reszta aktorów również znika, garderobiana sprząta ubrania i z wieszakiem opuszcza scenę nucąc śpiewaną wcześniej piosenkę/
SCENA V
REŻYSER: Panie Alinko, jak do tej pory to idzie nam całkiem nie źle. To już ostatnie przesłuchania prawda? /asystentka kiwa głową/ Ach to świetnie! Wspaniale! Trzeba kuc żelazo póki gorace. No to co? To Julia na balkon… pani Anno zapraszam, a Romeo..
ASYSTENTKA: Panie reżyserze, bo my właśnie mamy taki malutki problem…
REŻYSER: Jaki znowu problem? Nie było mowy o żadnych problemach.
ASYSTENTKA: No tak, tak… wiem ale jak by tu panu powiedzieć yyy… Romea tak jakby nie ma.
REZYSER: Jak to nie ma? To gdzie on jest?
ASYSTENTKA: No właśnie nie wiemy… był i znikną, no to go nie ma.
ANNA: To niby jak ja mam teraz zagrać moją scenę balkonową? Jak sobie pani to wyobraża, to jest niepoważne. To są jakieś kpiny, tutaj się nie da normalnie pracować…
REŻYSER: A sama pani nie może zagrać…
ANNA: Przepraszam, ale jak mam to niby zrobić? To jest raczej nie możliwe… /rzuca scenariuszem i wychodzi/
ASYSTENTKA: No to teraz nie mamy też Julii..
REŻYSER: Matko kochana… ja tego dłużej nie wytrzymam. Musimy czymś zapchać tę wielką dziurę w scenariuszu… Pani Alinko ma pani jakieś propozycje…
ASYSTENTKA: No sama nie wiem… a może by tak zobaczył pan teraz zespół taneczny. Oni są naprawdę dobrzy… Zatańczą panu wszystko. To jak wołać?
REŻYSER: A niech pani ich woła… mi jest już wszystko jedno.
/na scenę wchodzi zespół taneczny, członkowie grupy będą tańczyli poloneza/
REŻYSER: Tak! Tak! Tego mi właśnie tutaj brakowało! Przecież wy możecie zatańczyć na wielkim balu u Kapuletów. Pani Alinko proszę przyznać, że miałem świetny pomysł z tym zespołem. Drodzy państwo! Dostajecie angaż w moim filmie.
/zespół cieszy się i w uradowany schodzi ze sceny/
REŻYSER: Pani Alinko, jest już ten Romeo?
ASYSTENTKA: Niestety nie, panie reżyserze.
REŻYSER: A gdzie on się w ogóle podział? Czy on jeszcze kontaktuje?
ASYSTENTKA: /mówi bardzo cicho (szeptem)/ No poszedł na… pizze.
REZYSER: Na co poszedł? Proszę mówić głośniej.
ASYSTENTKA: Zgłodniał i poszedł na pizze…
REŻYSER: No nie… najpierw stara się to to o role, a jak już jest casting to go nie ma bo poszedł na pizze! Phh.. i to jest niby uosobienie miłości, chyba do pizzy. Trąba jerychońska jedna, no! Trąba… Trąba… mam! Kiedyś była taka piosenka, cos tam o balonie i… puzonie! Mamy jakiś puzon?
ASYSTENTKA: No tak się składa, że nie mamy.
REŻYSER: A co mamy?
ASYSTENTKA: Trąbkę mamy. Ale po co panu trąbka?
REŻYSER: A pani gra na trąbce?
ASYSTENTKA: No na trąbce to raczeni nie.
REŻYSER: Nie, to nie dobrze, to w takim razie to jest bez sensu… chociaż chwileczkę… nich pani biegnie szukać kogoś, kto gra na trąbce… A ja zajmę się scena pojedynku
ASYSTENTKA: Oczywiście już lece!
SCENA VI
/scena w półmroku, trwa walka Merkucjo i Tybalta/
REŻYSER: Brawo. Prawie zasnąłem. Jeszcze raz, ale teraz przynajmniej starajcie się udawać profesjonalistów! Bądźcie bardziej autentyczni! Proszę bardzo jeszcze raz… /trwa walka/ Nie, nie! Stop! /łapie się za głowę/ Tego się nie da oglądać! Może się pan Szekspir procesować jak chce, ale my musimy te historię trochę podkoloryzować! Panowie, panowie ma być więcej krwi! Jasne? /znów walczą/ Dobrze, dziękuje panom na dziś, my jeszcze nad tym popracujemy. Zapraszam teraz do ostatniej sceny na dziś, panią Małgosię i jakiegoś Romea, byle nie tego od pizzy!
/na scenę wchodzi Małgosia i aktor wcielający się w Romea/
REŻYSER: Proszę bardzo, mogą już państwo zaczynać. Życzył bym sobie od kwestii Julii „mur jest zbyt wysoki”. Proszę!
MAŁGOSIA: ”Mur jest wysoki i trudny do przejścia,
A miejsce zgubne; gdyby cię kto z moich
Krewnych tu zastał...”
AKTOR 1: „Na skrzydłach miłości
Lekko, bezpiecznie mur ten przesadziłem,
Bo miłość nie zna żadnych tam i granic;
Krewni więc twoi nie trwożą mię wcale.”
MAŁGOSIA: ”Gdyby nie ciemność, co mi twarz maskuje,
Widziałbyś na niej rozlany rumieniec
Po tym, co z ust mych słyszałeś tej nocy.
O! Romeo!
Jeśli mię kochasz, wyrzecz to rzetelnie;
Lecz jeśli masz mię za podbój zbyt łatwy,
To zmarszczę czoło i przewrotną będę,
I na miłosne twoje oświadczenia
Powiem: nie.
Czy ty mię kochasz?”
AKTOR 1: „O! Julio!
Przysięgam na ten księżyc, co wspaniale
Powleka srebrem tamtych drzew wierzchołki...
Jeśli szczera miłość mojego serca...”
MAŁGOSIA: Nic już nie mów Romeo… /czyta w scenariuszu na głos przypis/ Że niby co? Julia całuje Romea? Nie ma nawet takiej opcji. Fulu…
REŻYSER: Ale proszę bardzo nie robić fochów. Skoro tak jest w scenariuszu to znaczy że tak ma być i proszę to uszanować. No szybko, szybko. Buzi, buzi i po sprawie.
MAŁGOSIA: No to ja bardzo dziękuję, ale nie skorzystam z tej okazji. Dowidzenia!
/rzuca scenariusz na podłogę i wychodzi/ ja nie musze w tym grać!
REŻYSER: Ach ta dzisiejsza młodzież… szkoda gadać. Dziękuje panu… ma pan teraz przerwę.
SCENA VII
/ na sali pojawiają się wszyscy aktorzy i zespół, Czekaja na ogłoszenie, kto otrzyma główne role w filmie/
REŻYSER: Drodzy państwo! Cieszę się, że tak licznie przybyliście na casting do mojego najnowszego filmu, ale wiadomo, że nie każdy może dostać główną rolę. Bardzo długo myślałem nad tym kogo wybrać do roli Romea i do roli Julii. Wydaje mi się, że nie będą państwo zaskoczeni… No właśnie, kto według was otrzyma główna rolę?
ANNA: /do stojącej obok niej Małgosi/ To chyba nie ulega wątpliwości, kto powinien otrzymać te rolę, prawda?
MAŁGOSIA: Ooo tak, tez tak sądzę..
REŻYSER: Tak więc by nie przedłużać rolę Romea otrzymuje pan Marcel, witam pana w zespole. Myśle, że będzie nam się dobrze współpracowało. A rolę Julii otrzymała…
/na scenę wbiega asystentka ciągnąc za sobą garderobianą i krzyczy/
ASYSTENTKA: Panie reżyserze, panie reżyserze mamy bombę!
REŻYSER: Jak to bombę? Dzwonić po saperów, a co do wszystkich państwa to zarządzam ewakuację!
ASYSTENTKA: Panie reżyserze, spokojnie! To jest bomba muzyczna!
REŻYSER: Nie mogła pani tak od razu? Proszę mi powiedzieć o co chodzi, bo muszę rozdać resztę roli…
ASYSTENTKA: Pan pozwoli, że ja nic nie będę mówiła, niech pan posłucha tylko tego… Pani Halino, niech pani zaśpiewa to co pani przed chwila śpiewała.
GARDEROBIANA: Nie no tak przy wszystkich… tak mi głupio, nie chcę…
ASYSTENTKA: Niech pani się nie wygłupia, tylko śpiewa!
GARDEROBIANA: „Boję się!
Choć wiem, że zbudzę się za dnia, lecz
Boję się!
W podziemiach być, gdzie zimny mrok ogarnie mnie
Czy miłość tam silniejsza jest niż ludzka śmierć?
Czy zdoła przezwyciężyć smutku cień,
Że tyle krwi przelano?
Boję się
I smutno mi, i dręczą mnie przeczucia złe,
Bo nawet ksiądz pobłądzić mógł, pomylić się
I chociaż zna modlitwy sens, wie czym jest grzech
Czy wie, jak uratować nas, czy wie,
Jak wyrwać nas rozpaczy?
Mój kochany!
Nie wiemy dokąd nas szaleństwo gna -
Wygnaniem los ukarał ciebie, a ja poślubiam smutek,
Romeo!
Mój kochany!
Nieszczęście idzie za mną, jak zły cień,
Lecz dobrze wiem, gdy znów ujrzę cię
Światło rozjaśni mrok.
Boję się!
Kto wie, czy dobrze to, czy źle, że
Boję się?
A może lęk przed krokiem złym ostrzegać ma?
Przed błędem mnie ochronić, zmienić plan,
Gdy los chce nam odebrać to, co dał
A w zamian dać samotność...
Mój kochany!
Promieniał będzie świt, gdy ja i ty
Zdołamy już pokonać lęk i łzy
Miłością -
Kochany!
Mój Kochany!
Ja wiem, że muszę przezwyciężyć strach
Przed nami będzie cały świat -
Gdzie ty, tam pójdę ja.
Mój Kochany!
Gdzie nas szaleństwo to prowadzi, gdzie?
Miłością los obdarzył ciebie i mnie
Na zawsze -
Romeo!
Mój Kochany!
Choć smutek idzie za mną, jak zły cień,
On zniknie tak, jak noc, ja wiem -
Światło rozjaśni mrok!
Kocham cię...”
REŻYSER: Aaaaa… to, to było niesamowite. Pani… Halinko, tak? Gdzie pani była przez ten cały czas?
GARDEROBIANA: Jak to gdzie? Ja cały czas w garderobie byłam.
REŻYSER: Całe szczęście, że pani z niej wreszcie wyszła! Właśnie kogoś takiego jak pani szukałem! Dostaje pani rolę Julii w moim filmie! Zapraszam panią do mojego gabinetu, musimy omówić szczegóły. /schodzą ze sceny a za nimi asystentka/
MAŁGOSIA: Super! Wiedziałam, że ona ma wielki talent. Ta rola jej się należy..
ANNA: Co? Jak to możliwe? Przecież ona… przecież ona nawet nie jest aktorką, tylko jaką tam garderobianą… /rzuca scenariuszem i wściekła wychodzi/
/wszyscy aktorzy opuszczają scenę, gasną światła, kurtyna opada/ |
|